wtorek, października 23, 2007

spis


Z wiadomości bieżących w moim życiu:
  • Magnolia nie otworzyła się, impreza dla vipów odbyła się ale bez naszego - sklepowych vipów - udziału ( prowadził ją gwiazda tv Tomasz Kammell)
  • nabawiłam się klaustrofobii od spędzenia ok. 13 godz. w magazynie, który jak był jeszcze pusty wydawał się taki duży
  • okazało się że przejawiam skłonność do urojeń oraz czepiam się niewinnych (czytaj opierdalających się i robiących syf) chłopców. A powinnam była robić dla nich obiad jak wracam po 12 godz z pracy. Jak ktoś jeszcze nie wiedział to tytułowy "wredny smok" to ja.
  • mam braki w lekturze, droga do pracy jest zbyt wyboista by skupić się na poważnej lekturze (być może nadszedł czas by się przestawić na kryminały za 2 zł lub romanse)
  • już ponad tydzień minął od pobytu w Warszafce. Było wypoczynkowo, dawno tak nie leniuchowałam, co niezwykle dobrze mi zrobiło.
  • wsiadanie do nocnego autobusu po 12 godzinach pracy, by nad ranem być w wawie, to nie był najmądrzejszy pomysł. Co prawda całą sobotę trzymałam się dzielnie, ale przyśnięcie na imprezie świadczy o mojej kondycji.
  • ostatni zryw babiego lata spędziłam w ogrodzie botanicznym, jedząc krokieta z barszczem, siedząc nad wodospadem, słuchając wykładu o wannie pewnej kobiety i podziwiając Kubicę w jego bolidzie z dymi
  • od czasu zobaczenia "Aniołów w Ameryce" przeżywam chorą fascynację butami Jacka Poniedziałka
  • w niedzielę nauczyłam się jak pięknym słowem może być "żureeek", a to wszystko dzięki Richardowi Bonie
  • za to wczoraj odkryłam, że Jodie Foster praktycznie nie zmienia się, kobieta genialnie się konserwuje, a gdy ma okazję to także tak gra
To chyba tyle z wiadomości, zapewne połowy zapomniałam, ale to mój blog, więc mam prawo się na nim mylić i pisać po tylko chce. Ha!!!

wtorek, października 09, 2007

... nie mam pomysłu na tytuł...

W Andrzejówce podczas przedostatniego weekendu wrześniowego. Ślicznie wtedy było, a widok z półki skalnej powalający, szczególnie paralotnie na tle bezchmurnego nieba.


Poza tym nie chce mi się więcej pisać, nic się od poprzedniego wpisu nie zmieniło. Może jedynie moja kondycja fizyczna. Jeśli przeżyję 12-stkę w pracy, potem pociąg bądź autobus nocny do Wawy, pobyt w stolicy i powrót, to będę mogła powiedzieć że jestem wybitnie dzielna, wręcz boski heros ( a raczek boska heroska).


Na urodzinach Przekrętu. Z średniej klasy wytrzeszczem, cieniem na powiekach i nawet gliterem na wargach. Ach... sama nie wiem co o sobie myśleć patrząc na to zdjęcie.

sobota, października 06, 2007

Zabawa w dorosłość

Mój tramwaj, zdjęcie autorstwa Sajmona
Wolne, wolne wolne...
Siedzę w domu i odpoczywam, chwilowo... nie dawno skończyłam robić rolady, z których już połowy nie ma, bo Bartosz się rzucił. Chciałam obejrzeć odcinek QAF, ale nie mogę znaleźć tego który chcę zobaczyć - jak umiera ojciec Briana, a ten z tej okazji wybiera się na kręgle (Bri jest symbolem seksu nawet w takich momentach, a może właśnie szczególnie w takich). W pracy jak w pracy, już się przyzwyczaiłam do bólu nóg po 8 godzinach, klimatyzacji która żyje własnym życiem, rażącego oświetlenia, upierdliwych klientek, wszechobecnych moherów oraz innych solarowych klimatów. Bawię się w dorosłość, zarabiam pieniądze (chociaż jeszcze ich nie dostałam), mam mniej czasu na moje małe przyjemności, czytam praktycznie tylko w autobusach i tramwajach. Nie potrafię stwierdzić czy jestem z tego powodu szczęśliwa, ale trzeba przyznać że widmo depresji jest obecnie daleko.

poniedziałek, października 01, 2007

Życie w liczbach

SRK w najnowszym filmie, wygląda trochę jak gwiazda porno. :D
Przytomna w stopniu 50%
Wypoczęta w stopniu 33%
Szczęśliwa w stopniu 61%
Zdrowa psychicznie w stopniu 73%
Wczoraj, a właściwie dziś przeżyłam moją pierwszą inwenturę. Po powrocie do domu, gdy zasnęłam śniły mi się moherowe sweterki, których ilość ciągle się nie zgadzała. Mroczność, co garderoba może zrobić z człowiekiem! Całe szczęście, że nie sprawdzałyśmy stanu dodatków, już sobie wyobrażam sny, gdzie główną rolę grają torebki z krokodyla. Koszmar! Teraz przeżywam chwile samotności, hura! Generalnie od czwartku panuje amok, dopchanie się do komutera graniczy z cudem, a uzewnętrznienie we własnym blogu bez szpiega nad głową osiągnęłam w tym momencie. Zobaczymy kiedy będzie następna szansa, możliwe że wtedy będę już w Magnolii. Te nowe C.H. zapewni mi wszelkie wygody, Empik, Helios, sushi, mexico bar... Robię się za wygodna, ale jakoś chwilowo nie mam siły by z tym walczyć.
Tęsknie za chwilami z Brianem, ale teraz cieszenie się nim bez publiki w tle jest nie możliwe. Zaczął się rok akademicki więc mam nadzieję na poprawę, choć Brian może przegrać z Szaruczkiem.