wtorek, sierpnia 31, 2010

Dzieciństwo


W zeszłym tygodniu miałyśmy wizytę 10-latki. Obecnie chyba każde dziecko ma ADHD. Mam nadzieję, że przynajmniej połowa z tego wyrasta. Z tego co wiem to mi się udało.
Po serii "100 pytań do"( pojawiły się między innymi takie: "dlatego nie masz dzieci?", " chcesz mieć?", "czemu nie macie tv?") oraz obiedzie, nadeszła pora na bajkę. Wcześniej ustaliłyśmy, że obejrzymy mojego najukochańszego "Ostatniego Jednorożca". Jak było do przewidzenia był to film, którego nie widziała.
Zdecydowanie odbiega on od obecnych trendów panujących w filmach animowanych. Akcja rozwija się powoli, piosenki są raczej smutne ( zespół America nie należy do najżywszych), mało tu zabawnych scen. Nawet kreska zrobiona jest w stylu anime, a nie Disneya. Zresztą została zrobiona przez Japończyków, więc nie jest to dziwne. Cała historia powstała na podstawie książki Petera S. Beagle'a, która raczej nie jest przeznaczona dla dzieci. Powieść napisana jest jako ironia bajek o rycerzach i czarodziejach. Film to wygładzona i upiększona wersja historii.
Był to dobry wybór, gdyż przez 90 minut miałyśmy ciszę i spokój. Historia jest wciągająca, a Jednorogini zdecydowanie zachwycająca. Są momenty straszne, gdy trzeba było przytulić.
Jednak byłam jedyną osobą w pokoju, która prawie się w końcówce popłakała. Cóż, ja po prostu tak reaguję na tą opowieść. Na dodatek za każdym razem tak się zachowuję. Czasami to łzy mi lecą od początku filmu, bo wiem co będzie dalej. Jest on do bólu smutny. Co prawda jedynie w film, książka ma sarkastycznie ubarwiony koniec. Lir szybko otrząsa się po stracie ukochanej, gdyż znajduje następną "pannę w opałach".
Na koniec obejrzałyśmy fragmenty "Piratów z Karaibów", teraz w sercach 10-latek rządzi Jack Sparrow, a także o zgrozo Edward ze "Zmierzchu". Kogo ja kochałam mając 10 lat? Prawdopodobnie był to etap "Top Gun", także Christiana Slater w "Prawdziwym romansie". Możliwe, że w okresie świątecznym ze wszystkimi wygrywał Kmicic, który rządził w tv.