wtorek, stycznia 29, 2013

Nowa kolekcja, czyli kiedy skończy się to wyprzedażowe szaleństwo?



Nie znoszę przecen, promocji i pokrewnych akcji obniżkowych. Nie twierdzę, że nigdy nic nie kupiłam w tym czasie, jednak staram się omijać galerie handlowe w tym okresie. Zazwyczaj zaglądam do trzech ulubionych marek, jakoś nie kręci mnie zwiedzanie innych przybytków. Skoro nic tam nie zauważyłam interesującego w sezonie, to tym bardziej nie wygrzebie w czasie wszechogarniającego burdelu. A nawet jeśli coś wpadnie w oko, to przeważnie okazuje się uszkodzone. 
Tak... bo po co traktować z szacunkiem ubrania, a tym bardziej pracę innych? W końcu jest szał wyprzedaży, czyli pora by zawładnęły nami pierwotne instynkty. Polowanie czas zacząć! Kiedy jest ono najbardziej udane? 
  • Gdy zdobyliśmy ostatnią, ukrytą (przeważnie w dziale nieprzecenionym), nieuszkodzoną sztukę, a niekiedy nawet kilka.  To co, że np. sukienka przez cały dzień przeleżała zmiętolona, podeptana i zakurzona. Po to mam pralkę, by wyprała wszelki brud.
  • Gdy przy kasie okazuje się, że cena jest niższa niż na metce. Czy to pomyłka ekspedientki (która potem z własnej kieszeni dopłaci różnicę), czy właśnie zaczął się kolejny etap przeceny ( - 70%). Nie ważne, grunt że coś jeszcze w portfelu zostało, czyli można szukać kolejnej okazji.
  • Gdy napotykamy przecenę powyżej 80%, choć wcale nie pojechaliśmy na drugi koniec miasta do outletu. Co z tego, że mamy kompletnie nie modną rzecz lub 0 2 rozmiary za małą/za dużą. Bywa... za 19 zł, to nawet może leżeć w szafie kilka lat i czekać na lepszy czas.
Czasem mi się wydaje, że na słowo "promocja" ludziom coś przeskakuje w głowach. Tzn. "klik", a następnie "wrrr" (grunt to powrót do edukacji, czyli Cialdini). 
Nasze mózgi przestawiają się na inny tryb. Na co dzień np. elegancka, uprzejma starsza pani, w czasie przecen staje się zdziecinniałą wariatką, która na zwrot "już nie ma" zaczyna jęczeć i piszczeć że ona "chce i musi to mieć".  Mrok!
Przyznam, że miejsce pracy uchroniło mnie przed staniem się promocjoholiczką. Za nim ruszę na polowanie, przeglądam ofertę online, dopiero wtedy udaję się do sklepu. Od wieków nic w czasie wyprzedaży nie zmierzyłam, po prostu biorę co mi się podoba, płacę i wychodzę. Szybko i na temat.  
Na szczęście przeceny mamy 2x w roku i już za chwilę wszystko wróci do normy. Odzież będzie wisieć schludnie na wieszakach, a nie walać po podłodze. Czas polowań dobiegnie końca i znów będziemy spokojnymi uśmiechniętymi osadnikami.