środa, kwietnia 30, 2014

Fotodokument "Buciki D."

Pod wpływem sugestii M., sprawdziłam ile posiadam zdjęć własnych bucików. Jak się okazało, faktycznie lubię robić selfie nóg na przeróżnym podłożu. Co prawda w odwrocie do Dorotki z Kansas nie posiadam czerwonych trzewiczków, ale za to mam całą ścianę pod schodami obstawioną kartonami z butami. Dlatego nadeszła pora by niektóre z nich zostały przedstawione szerszej publiczności.
A wszystko również z powodu szkoły. Mam do napisania pracę semestralną na temat Wilna w XIX wieku i jakoś nie tylko nie mam mocy na tworzenie tego dzieła, ale ogólnie na dłuższe pisanie o czymkolwiek. A przecież podpisy pod zdjęciem mają maksymalnie dwa zdania.


Zimowe traperki, które poczuły minimalną ilość śniegu podczas wrocławskiej zimy.


Bamboszki zimowe od Babci, z Szelunią nie komponują się tak idealnie jak z futerkiem Larsa.


Wreszcie wiosna, powrót do domu. Nadeszła pora nieśmiertelnych conversów. 


Tuż przed wyjazdem do Puszczy na święta. Ukochane botki, których czas spoczynku nadchodzi wielkimi krokami.


Nad Sajnem, na rodzinnym spacerze. Botki wśród piasku i trzciny.



Nad Neckiem, na ostatnim spacerze przed wyjazdem do Wro, na mini plaży (skoro jest piasek to znaczy, że to plaża). Nieco brudne, najwygodniejsze na świecie i pasujące do wszystkiego trampki.



Złote jezioro. Moje i M.. nogi na tle fal, w promieniach słońca.



PolskiBus, miejsca w I rzędzie, widoczność idealna. Łódź w piątkowy wieczór.



Mlecze, dmuchawce i pasiakowe mokasyny, czyli droga do pracy.