wtorek, czerwca 24, 2014

Zielono na talerzu

Kalendarzowe lato trwa, czyli huśtawka pogodowa króluje w najlepsze. Zimno i leje, za chwilę żar kapie z nieba, a błękit poraża ogromem. Ostatnie, spóźnialskie drzewa kwitną, a cała reszta świata roślinnego pokryła się intensywną, zdrową zielenią. Trawa jeszcze nie jest wyschnięta, brak upałów i odpowiednia ilość opadów zapewniają jej doskonale warunki do wzrostu. Nawet woda w okolicznym stawie przybiera powoli odcień kwitnących glonów. W mojej kuchni też rządzi zielony, z dodatkiem żółci  i odrobiną bieli. Skoro ostatnio jadłam bób, pora na kolejnego ulubieńca - fasolkę szparagową.


Wspomniana fasolka, koniecznie zielona, kupowana na garście. Polska biało-żółta papryka - ma doskonale połączenie smaku zielonej (której raczej nie lubię) oraz żółtej. Biała, młoda cebula i szczypiorek. Obecnie, cudownie tania cukinia, stały bywalec lodówki.


Cukinię z cebulą oraz słonecznikiem smażymy. Dodajemy paprykę i przyprawy: sól, pieprz, czosnek niedźwiedzi, szałwię, bazylię. Następnie pora na szczypiorek (dodany wcześniej zapewne by się spalił) oraz ugotowaną wcześniej fasolkę.


Do kompletu mamy makaron świderki oraz sparzonego i obranego ze skórki pomidora malinowego. W końcu z czegoś sos musi być, skoro minimalizuję używanie śmietany, a tym bardziej gotowych produktów.

piątek, czerwca 20, 2014

Smok w kuchni

Jedzenie i moda rządzą na blogach. Nie mogę być w tym wypadku gorsza i ograniczać się jedynie do drugiego tematu. W końcu czasem też mi się zdarza coś przyrządzić i nawet jest to zazwyczaj smaczne - a przynajmniej takie mam wrażenie. Generalnie we wszelakich daniach (ciepłych i zimnych) preferuję warzywa, szczególnie teraz, gdy skrzynki w warzywniakach się od nich uginają. 


Szybki obiad do pracy (częściowo już zjedzony) - warzywa i orzeszki ziemne smażone na woku z sosem sojowym, kurkumą i słodkim chili + brązowy (hiper zdrowy) ryż. Przygotowanie zajmuje max 30 min, w zależności jak szybko potrafimy kroić. Jeśli chodzi o warzywa to najlepiej wykorzystać to co ma się akurat pod ręką. W moim przypadku była cukinia (jak zwykle), marchewka, czerwona cebula i papryka. Wszystko pokrojone w słupki a nie krążki - w końcu jest to danie azjatyckie, a nie polskie. Do tego orzeszki ziemne, ważne by nie były solone. W momencie, gdy raczej nie jem mięsa, orzechy są doskonałym źródłem mocy, a przy okazji świetnie smakują. Z racji, że japoński sos sojowy jest sam w sobie ostry i słony, w ramach przypraw dodaję tylko kurkumę (w odwrocie do curry nadaje nieco słodyczy) i trochę ostrej papryki oraz dużą łyżkę sosu słodkie chili. Na koniec dodajemy ryż, nie musi być koniecznie brązowy.


Wieczór filmowy - pieczone warzywa, kurczak w tajskiej panierce (gotowe danie z Lidla), sos chili, jogurt grecki z przyprawami. Warzywa - buraki, marchewki, cebule, batat, seler - pieczemy około godziny w piekarniku. Można je posypać różnymi przyprawami, ja ograniczam się do pieprzu, soli, szałwii i czosnku niedźwiedziego, i oczywiście dodać olej, by się nie spaliły. Batat jest idealnym połączeniem ziemniaka i dyni, więc jeśli jest trudny do zdobycia, można zastosować te dwa zamienniki. W ramach sosów: chili z racji tajskiego kurczaka i niezastąpiony jogurt grecki z pieprzem, startą skórką cytryny, bazylią i odrobiną soli. 


Letnia zielona sałatka - bób, ogórek, szczypiorek i feta. Oczywiście bób trzeba ugotować, poczekać aż ostygnie i obrać ze skórki. Dodać pokrojone warzywa oraz fetę, polać odrobiną greckiej oliwy (K. dziękuję za trafiony prezent z Krety), sokiem z cytryny, z przypraw użyć niezastąpiony czosnek niedźwiedzi, pieprz i sól. Oficjalnie kocham bób, jak tylko pojawia się w warzywniakach to wiem że już jest lato - nawet jak pogoda temu przeczy. Dla niektórych to truskawki są symbolem wakacji, ja jednak ostatnimi czasy nie należę do ich fanek. Bardziej wyczekuję czereśni, mimo wiecznego lęku przed robakami, oraz letnich, swojskich warzyw . Jak dobrze, że wreszcie znów nadeszła pora bobu, botwinki, żółtej cukinii i rabarbaru.  

środa, czerwca 11, 2014

Rano zanim zacznie się upał


Lubię niekiedy poranne powroty do domu. Gdy tramwaje dopiero wyjeżdżają z zajezdni. Stare, wredne babcie jeszcze nie wyruszyły na podbój wszystkich centrów handlowych, więc można spokojnie usiąść i nikt nie sapie ci nad głową. Aż miło się zmierza do domu, do łóżka. Powietrze jest rześkie, świeże, nawet można poczuć zapach bzu i innych mijanych roślin. Nogi są trochę ciężkie po nocnych tańcach, ale słońce, cisza i spokój rekompensują zmęczenie. W słuchawkach Dan i reszta przyjemnie bujają i nastrajają do już bliskiego snu.


Jak jest zimno i pada to źle, ale jak jest lepiąco i upalnie to jeszcze gorzej. Wiem, że nieco marudzę, ale takie gwałtowne zmiany pogody są dla mnie osobiście koszmarne. Włosy zamiast stopniowo jaśnieć zaczynają przypominać zielonkawe (nadal!) siano. Soczewki nie chcą się odklejać od gałek ocznych. O lekkiej opaleniźnie nawet nie może być mowy, bo przy takim skwarze lepiej przebywać w cieniu, w kapeluszu i długiej zwiewnej sukience - w innym przypadku udar murowany. Nauka też idzie beznadziejnie. Najpierw miałam chandrę, że brzydko i buro (a przecież powinno być pięknie), a teraz nie mogę się skupić. Marzę o plaży, wodzie, kostiumie z burgerem, którego jeszcze nie mam. Ale już tylko trochę, muszę być cierpliwa. Burza nadchodzi, a urlop jakiś czas za nią.

niedziela, czerwca 08, 2014

Party selfeet


Szajba.
Smok wypełznął w piątkową noc w pistacjowych baletkach. Trochę złapał go deszcz, ale przecież nie jest z cukru więc się nie roztopił. 


Przekręt.
Światłość białych trampek podczas finału LM - och dlaczego ten Real wygrał?


W drodze do... Najlepiej w obcasach lub koturnach. 
Moja nowa miłość: zeberkowe buciki made by G.


Stadion Miejski - czekając na Linkin Park
Na koncert najlepiej w szortach i conversach lub mokasynach.


Szajba. Otwarcie letniego sezonu z Jimmy Choo.


Następnego, kolejnego dnia rano.
Jak nie masz bucików to przynajmniej masz Szelkę. Udaje, że śpi ale smoczyca zawsze czuwa.

piątek, czerwca 06, 2014

Koncertowo na Stadionie Miejskim

Tym razem w ramach urozmaicenia zamieszczam filmiki z koncertu LP i FOB. Zdjęcia selfeet znajdą się w późniejszym terminie w ramach osobnego projektu. Jakość obrazu jest średnia, ale nie najgorsza. Za to dźwięk wypadł całkiem, całkiem. Generalnie nasz stadion miejski sprawdza się na koncertach, aż się chce wybrać na kolejny. Cudownie było wygrać bilety, zachęcam do polubienia #StadionWroclaw na FB, może Wam też się kiedyś uda. 


Linkin Park, jakoś przed 22. Publika w komplecie.


Fall Out Boy, jakoś po 20. Dopiero zaczyna się zbierać 30. tysięczny tłum.