Właśnie po raz drugi ( do trzech razy sztuka!) powróciłam samotnie, piechotą do domu, z nocnej imprezy. Tym razem zajęło to jedynie cztery piosenki z mp3 ( poprzednio 5x "Gimme Gimme", obecnie miałam bardziej urozmaicony repertuar, idealny na wkurwa), chyba z powodu mrozu i gorszego nastroju. Tyłka właściwie nie czuję, z resztą ciała nie jest tak źle, bo nawet wełnianej czapki się dorobiłam. Co prawda rzekomo mi mózg ściska i ogranicza, ale przynajmniej 40% ciepła mniej ucieka z organizmu. Ogólnie same rewelacje! Czapka... , jedyny facet z którym wymarzyłam sobie ślub i itp. dorobił się żony a na dodatek ma chyba najcudowniejszego psa pod słońcem. Jakby to nie było jasne, ja nie jestem tą jego wspaniałą drugą połową! Tylko skakać z radości i korzystać z życia.
6 komentarzy:
ostatnie zdanie jest chyba najbardziej prawdziwe z całego wpisu. mówię to jako bezstronny czytelnik.
to była ciężka noc :) teraz trochę lepiej, ale jeszcze nie skacze z radości! ;)
no od razu się nie skacze rozumiem, ale korzystać z życia można, powodzenia :)
Jeśli chodzi o Twojego wkurwa, to jakoś potrafie nawet idealnie zwizualizować sobie jak zapierdalasz w tej czapie nocnymi ulicami miasta W.
Akurat do tego nie trzeba mieć bujnej wyobraźni! :D
Jedynie niewielka część populacji nie doświadczyła jeszcze mego focha ;)
to prawda.. ;)
pozdrówka!
Prześlij komentarz