niedziela, września 14, 2008

Urlop kontra wakacje

Moja posiadłość, a konkretnie prywatny kawałek rozrastającego się lasu z małą chatką.
Jednym z wyznaczników bycia formalnie dorosłą jest zastąpienie wakacji urlopem. Dwa słowa określające dłuższy czas wolny w lipcu oraz (lub) sierpniu, a taka ogromna między nimi różnica. Przykre, ale jak prawdziwe! Wakacje zawsze można było jakoś przedłużyć, a na urlop nie da się wpłynąć, chyba że zastosuje się L4, a do tego potrzeba miłego i uczynnego lekarza. Co prawda 2 miesiące w Puszczy bywa ponad moje siły, ale 2 tygodnie to stanowczo za mało. Optymalny czas to 3-4 tygodnie oraz kilka dni dodatkowych by np. ruszyć wreszcie na Hel.
Miniony urlop można uznać za całkowicie udany, z kilkoma niewielkimi wpadkami. Początkowo wyśnione 2 tyg. miały być wykorzystane na kilka wyjazdów, ale ostatecznie jak zwykle Puszcza wciągnęła i trudno się było od niej uwolnić. Prawie łezka stoczyła się po policzku jak wsiadłyśmy do Jaćwinga by powrócić do codzienności. Królował Pub Bab (nic nowego!), gdyż lenistwo zwyciężyło nad potrzebą świeżego nocnego powietrza. Rzeka oraz osiedle Swoboda też zostały odwiedzone, choć jedynie parę razy. Zresztą częste plażowanie i uroczy, posiadówkowy pobyt w Gorczycy dotleniły w pełni moje płuca, by przetrwać dłuższy czas w lekko malarycznym Breslau.

Fajni nocnego pływania w oparach dymu papierosowego: Edyś (zwana czasem Edwardem) oraz Sąsiad. Ja gdzieś w ciemnościach i głębinach nie uchwycona przez obiektyw. A podobno to mi najtrudniej się zamoczyć? Tym razem popisałam się wręcz zadziwiającą prędkością, chwila i już byłam w podwodnym świecie. Co prawda po kilku minutach byłam znowu na brzegu szczelnie zawinięta w ręcznik. Niestety wiek nie ten, a i noce sierpniowe nie tak ciepłe jak kiedyś, by szaleć wśród glonów.

Barłóg kontrolowany: Młody jak zawsze podłączony do sieci, Magda zastanawiająca się czy już należy wstać by ruszyć na plażę. Co robi reszta członków Miłośników Barłożenia? Trudno powiedzieć, pewnie leży poza kadrem.

środa, września 10, 2008

Augustów w obiektywie Sony Ericssona

Częste wizyty na plaży nie spowodowały pogłębienia się mej opalenizny, chyba słońce puszczańsko-sierpniowe nie wpływa na skórę tak dobrze jak wrocławskie. Na szczęście dzięki nowym rewelacyjnym okularkom nadrobiłam braki jeziorowe, po mimo nie najwyższej temperatury wody oraz sporego zamulenia Necka.

Solarowy koszyczek właściwie dokonał żywota w puszczy, choć nie był wcale intensywnie wykorzystywany. Na wyjściach plażowych spisywał się doskonale.

Jugosławia i oczywiście Pub Bab, jedyny odwiedzany pub, po niefortunnym wyjściu do Parkowego. Kochany przez wszystkich i nie dający się niczym zastąpić na dłuższą metę.