wtorek, lutego 26, 2008

... Viggo: ok...


W związku z dziwną sytuacją panującą w moim otoczeniu ( jakieś nie do końca jasne posądzenia o molestowanie; zaznaczmy że rzekomym gwałcicielem jest kobieta mniejsza co najmniej 2x od swych ofiar) postanowiłam wreszcie przysiąść i zobaczyć dzieło edukacyjne pod każdym względem, otrzymane w prezencie urodzinowym od zawsze chętnej by rozwijać moją wiedzę Kasieńki. Dzieło jak dzieło, mnie szczególnie powaliło montażem, zbliżeniami oraz ciekawymi najazdami kamery. Kamiński mógłby się wiele nauczyć od autora zdjęć "Księgi objawienia".
A wracając do molestowania... cała sytuacja wydaje się obecnie tak absurdalna, że wraz z "gwałcicielką" prawie płaczemy ze śmiechu gdy o tym wspominamy. Nie po raz pierwszy rzekomi macho okazali się cnotkami, na dodatek całkowicie bezbronnymi.
Poza podziwianiem Tonego Long w wymienionym wyżej filmie, miałam okazję zobaczyć po raz kolejnym tyłek i nie tylko Vigga. Viggo całkiem pozytywnie, chociaż po nim zawsze można się czegoś dobrego spodziewać nie zależnie kogo gra. Dlatego niczym właściwie nie może raczej zaskoczyć, w każdej roli spełnia się dobrze, ale bez rewelacji i wzruszeń. Oczywiście pomijając Aragorna, ale "Władca" stoi u mnie poza kategoriami.

wtorek, lutego 19, 2008

Harry: nudny...

Ostatni tom Pottera już za mną... zawiodłam się. Syriusz pozostał martwy, a dodatkowo kilka osób do niego dołączyło, ale zamiast samego Pottera to zginęła tylko jego sowa. Generalnie książka robi się jakaś ciekawsza dużo za połową, wcześniej nic nie robią tylko gadają i siedzą w namiocie. Kompletna nuda, jedynym ożywieniem jest Stworek, ale skrzaty zawsze są rozbrajające. Pomimo, że słyszałam o "happy end", w pewnym momencie miałam już nadzieję na całkowitą zagładę obu bohaterów... ale się przeliczyłam. Trudno... W odwrocie do "Koła czasu" gdzie przeżywam śmierć każdej praktycznie postaci ( szczególnie takiej bezsensownej jak w przypadku Rolana), to "Harry" nie wzbudza emocji, oprócz przypadku Syriusza i Snapa. Może dlatego, że Rowling nie ma zdolności w budowaniu napięcia tak tragicznych scen, bitwy też marnie opisuje. Dość już przeżywania... skończyłam, pewnie wkrótce zapomnę, ale Harry otrzymał parawkę jako rzecz zakończona.

wtorek, lutego 05, 2008

...


Jestem w połowie maratonu... 8 dni pracy, bez chwili odpoczynku... im to trwa dłużej tym jestem bardziej nakręcona. W sobotę nawet były bausy, a po niecałych 5 godzinach snu rześka ruszyłam na dalszy podbój Magnolii.
To taki wpis właściwie bez sensu, aby tylko dodać zdjęcia Strummera i Jonesa. Jeden jest już martwy, a drugi łysy i tłusty... nie chce się starzeć, a przynajmniej być łysa i tłusta, posiadanie zmarszczek i siwych włosów jakoś tak nie przeraża jak fałdy na ciele.