wtorek, maja 27, 2014

Selfeet cd.


Pracowe meliski z pomponikami. I oczywiście do kompletu Czarnej Wrony matowe rajstopy, by przypadkiem smok ze stopy nie odleciał.


Mało perfekcyjna pani domu, czyli domowe trampki z pająkami (nieśmiertelne). Dodatkowo tęczowy, za duży fartuch. W takim autficie szatkuję marchewki, buraczki, cukinie i inne warzywne pyszności.


Żeby nie było, to miałam na sobie spodenki, tylko się w kadrze nie zmieściły. Na plotkach z E. w Bema Cafe. Skoro było przez chwilę słońce to oczywiście w ich tzn. ogródku. Bez parasola, bo wiatr chciał go koniecznie porwać.


Na parapecie. W spodniach (!) które czasem zdarza mi się ubrać. Jakoś rano, bo jeszcze nie było patelni w mym oknie od południa.


Parkowy piknik z M. Plotki i ploteczki zamiast tradycyjnego wieczoru filmowego. Nie ma jak kozi ser, pomidorki, bułeczki z ziarnami i takie niby piwo. I do tego całkiem niezły widok.

Brak komentarzy: