niedziela, sierpnia 16, 2015

Smażing w mieście


Pogodę mamy mocno w klimacie południowym, więc siedząc w mieście każdy próbuje jakoś się schłodzić. Jedni zostają w domu przy wiatrakach, inni spędzają czas nad jakąś wodą lub w galeriach gdzie szaleje klimatyzacja. To ostatnie wkrótce może nie będzie możliwe, bo Krajowe Pogotowie Energetyczne zaczyna wprowadzać ograniczenia dostaw energii. W praktyce oznacza to, wyłączenie schodów ruchomych czy części świateł w lokalach a także zminimalizowanie użycia klimatyzacji. Może pora wprowadzić sjestę? 


Na miejskich kąpieliskach, typu Morskie Oko czy Glinianki rządzą mieszczuchy. Odmiana pempuchów, którzy nie wyjechali na wakacje i wolne chwile spędzają przy najbliższym zbiorniku wodnym. Z racji, że raczej nie pracują, więc praktycznie oblegają swoje legowiska cały dzień. Znajdują się na wg nich własnym terenie, dlatego uważają, że wszystko im wolno. Z królów podwórek zmieniają się we władców koca i ręczników, zatruwając innym życie. Typowe zachowania: krzyki i wrzaski, przekleństwa w formie przecinka, walające się śmieci, dym z papierosów i grilla, biegające dzieci. Na zdjęciu przykładowo widać klasycznego mieszczucha, który zabiera się do  rozpalania grilla przy skrzynce z wysokim napięciem. Myślę, że lepszego miejsca nie mógł wybrać! Co z tego, że są wydzielone strefy gdzie można rozstawić grille z dala od wszelkiego zagrożenia. Ale co on będzie się przejmował. Niby jego plaża, ale nie on odpowiada za sprzątanie a tym bardziej gaszenie pożarów. Jestem ciekawa czy pożary traw w Świniarach nie miały początku przy jakimś grillu. 


Mietków, a konkretnie zalew Borzygniew, pół godzinny jazdy autem od Wrocławia. Tu mieszczuchy zmieniają się w pempuchów. Formalnie nie znajdują się na swoim terytorium, ale uważają że skoro mają wakacje to tym bardziej wszystko im się należy. Czyli jak powyżej, grillowanie na plaży by inni dusili się w dymie ich karkówki. Dodatkowo wszelkie piaskowe i wodne zabawki rozrzucone, by chodzenie zmieniło się w slalom. O kawałkach szkła ukrytych pod piachem oraz petach nie wspominając. Wśród plażowiczów znajdują się także lokalsi, czyli mieszkańcy okolicy. Zazwyczaj zajmują najlepsze, często odosobnione miejscówki. Z lekką pogardą patrzą na przyjezdnych, ale część z nich pod względem mentalnym spokojnie można by było zaliczyć do mieszczuchów. Mają nad nim jednak przewagę, gdyż doskonale znają własną okolicę. Wiedzą gdzie należy rozłożyć koce, by nikt im nie przeszkadzał a nadal mieć słońce. W którym miejscu zejście do wody jest łagodniejsze i mniej muliste. To prawdziwi królowie plaży. 


Wiem, wiem... ale nie mogłam się powstrzymać. Jak można w czymś takim paradować po plaży? To, że facet kompletnie nie ogarnia dress codu jakoś nawet mnie nie dziwi, ale jego partnerka? Serio, jak ona mogła zgodzić z nim wyjść? Tego nawet nie można zaliczyć do kategorii slipek. Gaciory, bo inaczej nie można tego nazwać wyglądają koszmarnie. Aż dziwne, że mu nie spadają. Jednak na plaży wskazane są kąpielówki typu bokserki lub spodenki. Chyba, że ktoś koniecznie chce zostać anty-gwiazdą wakacji. 


Zalew tuż przed burzą. Chmury tak gęste, że nie widać Ślęży. Cóż, to był tylko chwilowy przerywnik, który niewiele wpłyną na upał. Choć narzekam, to i tak cieszę się, że mam w okolicy kilka miejsc gdzie można choć na minutę schłodzić się w wodzie. Oczywiście nie jest to Puszcza z czystymi jeziorami, gdzie mogę nurkować do woli. Tu odradzam jakiekolwiek moczenie głowy, zresztą widoczność jest zerowa. Nadal lepsza jakaś woda niż żadna. Ciekawe jak wyglądają inne okoliczne zbiorniki, po tylu latach wreszcie nadeszła pora by się z nimi zapoznać.

Brak komentarzy: