sobota, lipca 02, 2016

Początek wakacji - Puszcza na spontanie


W ostatnich dniach czerwca wybrałam się na małe wakacje. Można stwierdzić, że bardzo małe - dwa dni w podróży i trzy dni wypoczynku. W pierwotnych planach był Berlin, jednak ostatecznie nie wypalił ten pomysł. Nie zastanawiając się długo zdecydowałam, że skoro Zachód chwilowo odpada, należy udać się na Wschód. A jeśli chodzi o Wschód, to najlepszym miejscem na Ziemi jest oczywiście Puszcza. Puszcza tuż przed sezonem, bez tłumu pempuchów, ale już upalnie wakacyjna. Czysta woda w prawdziwych jeziorach, marzenie! 
Niestety pech nie chciał odpuścić mego wyczekiwanego urlopu i podróżując ekskluzywnym ekspresem Intercity przeziębiłam/przegrzałam się. Taki wysoki standard, że aż klimatyzacja się zepsuła. Nawet w pierwszej klasie był potworny zaduch, otwarcie okna nie pomagało, a mi wręcz zaszkodziło. Oczywiście picie zimnego piwa następnego dnia po podróży, w upał, też nie było odpowiednie w walce z zarazkami. Ale jak tu oglądać Euro bez chłodnego, procentowego, gazowanego napoju? Miałam pić herbatkę? Za duże emocje, szczególnie jak jednego dnia są trzy mecze fazy pucharowej. I niestety kolejny dzień spędziłam w łóżku bawiąc się w niemowę i próbując zregenerować organizm zapadając w śpiączkę. W poniedziałek czułam się zdecydowanie lepiej, choć mocna chrypka jeszcze nie odpuściła. Za to upał zelżał i zachmurzyło się. Dlatego (oprócz choroby) nie dane mi było tym razem zanurzyć nawet stopy w jeziorze, o nurkowaniu nie wspominając. Mam jeszcze na szczęście szansę w sierpniu.  


Wypad można byłoby uznać za stracony, ale ostatni dzień zrekompensował mi wszelkie wcześniejsze niedogodności. Najpierw Babcia zafundowała na obiad te wspaniałości widoczne powyżej. Uprzedzając rodzinny bulwers, były kupowane. Podobno w najlepszej miejscówce tuż za knajpą w Płaskiej (tam czynne dopiero od lipca). Oczywiście były dobre (moim zdaniem trochę za słone), ale babcine kartacze zwyciężają nawet nad cepelinami wileńskimi i żadne im nie dorównują. Później udałam się z Mamą na lumping, gdzie upolowałam najpiękniejszą, najcudowniejszą bomberkę i kilka innych skarbów. Wszystko w ekstra promocyjnych cenach. I jeszcze moi Włosi rozgromili i wyeliminowali obecnych mistrzów Europy, Hiszpanów. Zrobili to w mega pięknym stylu, zupełnie do nich nie podobnym. Tym bardziej zachwycającym.
Oficjalnie: pierwszy raz od nie wiem kiedy wypoczęłam na urlopie! Może dlatego, że miałam minimalną aktywność towarzyską. Teraz tylko czekać na ten długi urlop, który zapowiada się bardzo intensywnie. Czyli wrócę bardziej zmęczona niż gdy się na niego wybierałam. Ale o tym dopiero będę mogła opowiadać.

Brak komentarzy: