piątek, listopada 09, 2018

Bolonia w październiku

BOLONIA


Pierwszy raz od wielu lat zamiast Americana i święta amerykańskiego kina postanowiłam koniec października spędzić poza Wrocławiem. Po kilku analizach i konsultacjach nasz wybór padł na Bolonię. Decyzja bezpieczna, bo jak to podsumowała M.: Włochy zawsze są dobre - świetne jedzenie, wyśmienite wino i raczej odpowiednia do zwiedzania pogoda. Bolonia okazała się dokładnie tym czego szukaliśmy na jesienny odpoczynek.


Mieszkaliśmy w dzielinicy Bolognina, więc po przeciwnej stronie dworca niż Stare Miasto.  Spokojna, stosunkowo cicha okolica, bardzo blisko samego centrum. To właśnie tam jest świetna knajpa Trattoria di Via Serra. Mam fuksem się udało zdobyć stolik (A. zauroczyła właściciela), ale jak chcielibyście tam zjeść, lepiej zadzwonić i spróbować zrobić rezerwację. Obsługa mówi po angielsku, ale menu jest oczywiście tylko po włosku. Jedzenie jest świetne, sezonowe. Akurat był sezon dyniowo-grzybowy, więc najlepiej. A i jeszcze zupa krem z ziemniaków! Tam zdecydowanie nie jest najtaniej, ale naprawdę warto.


Z knajp odwiedziliśmy jeszcze Osteria dell'Orsa. To jest już w Starym Mieście w jednej z bocznych uliczek. Też bardzo popularne miejsce, ale jak się przyjdzie przed 18 to bez problemu można dostać stolik. Zdecydowanie taniej i też bardzo smacznie - my jedliśmy oczywiście Ragu, a także Ravioli. Podczas zwiedzania wciągnęliśmy pizze z okienka pod Dwoma Wieżami (Le due Torri: Garisenda e degli Asinelli). Kupuje się ją na kawałki, więc można popróbować różnych smaków. Oczywiście byliśmy też na lodach - Gelateria Gianni. Tu było chyba z 100 smaków do wyboru. Ceny są zależne od wielkości rożka i gałek lodów, zawsze możesz wybrać trzy smaki.


Jeśli chodzi o zwiedzanie, my zawsze zaczynaliśmy od Montagnola Park, bo mieliśmy go po drodze. Można iść przez sam park lub równoległą do niego ulicę handlową. Wszystkie atrakcje są zgrupowane w Starym Mieście. Oczywiście pełno tu kościołów, my zaszliśmy do Katedry św. Piotra, Bazyliki Petroniusza na Piazza Maggiore oraz  Basilica Santo Stefano (to taki kościół co się składa z 7 połączonych - architektonicznie bardzo ciekawe). Wszędzie tam jest wejście za darmo. Właściwie wszędzie są kościoły, niekiedy przytulone do kamienic, zamknięte na kłódkę. W różnych stylach, ale zawsze czerwono-rude jak całe miasto.
Nie mogłam darować zobaczenia miasta z góry. Za 3 euro wjechaliśmy na taras w remontowanej Bazylice Petroniusza, widok jest fantastyczny. Mega warto! I to napięcie jak jedziesz windą budowlaną. Można też w soboty wejść na wieżę w Katedrze św. Piotra lub na wyższą z Dwóch Wież (ale tam się wspinasz po schodach a bilety trzeba kupować wcześniej w punkcie informacji na Piazza Maggiore). My niestety nie ogarnęliśmy tematu wcześniej i nie weszliśmy na wieżę, choć ja bardzo chciałam. Może jeszcze kiedyś... 
Najsłynniejszy w Bolonii jest Neptun, choć tam w okolicy żadnej wody nie ma, a dwa tzn. kanały wyglądają jak ścieki. Nas bardziej od Neptuna zainteresowały Syreny, które go otaczają  i oczywiście jego podwójne przyrodzenie. Nie mieliśmy parcia na muzea i tego typu atrakcje. Odwiedziliśmy Bibliotekę Uniwersytecką (za opłatą można zobaczyć salę gdzie przeprowadzano sekcje zwłok, a także przez kratę fragment samej Biblioteki z jej cennymi zbiorami). Bardzo ładnie odrestaurowana i warto ją zobaczyć na żywo, dla samego klimatu miejsca. 
Ogólnie sporo się szwędaliśmy po Starym Mieście, dawnej dzielnicy żydowskiej, okolicach Uniwersytetu. Tam wszędzie chodzisz pod arkadami, na ścianach widać murale lub dawne freski a chodniki są wykładane przeróżnymi kostkami. Bardzo to urokliwe, a jednocześnie chroni przed słońcem i deszczem. Jak się zmęczysz, to co rusz jest jakaś knajpa/kawiarnia. Można wypić kawę lub drinka. 
 







Bolonia jest miastem studenckim, a także nastawionym na biznes. Turyści nie rzucają się tam tak w oczy. Oczywiście jest ich dużo, ale też bez przesady. Widać, że dla miasta nie są oni priorytetem - trudno nawet znaleźć punkt gdzie sprzedają pamiątki. Warto się tam wybrać, szczególnie właśnie na jesień. Gdy w Polsce pada deszcz i robi się szaro, a tu jeszcze czuć lato. Jest to doskonale miejsce na krótki, miejski relaks. 


  

Brak komentarzy: