niedziela, lipca 13, 2014

Wakacyjne selfeet

Urlop powoli się kończy, więc najwyższa pora na relację w wersji selfeet.


 Już na miejscu, Mosty, pora rozpakować walizki i wyciągnąć japonki. Wersja ze skarpetkami lub rajstopami, czyli polska gejsza. 


Kaloszki ruszają na koncerty - do wyboru, do koloru. Wersja chic z kokardkami, leśna limonka, czarne lakierki i różowa landrynka.


Wreszcie słońce i lato. Śniadanie w ogrodzie, w końcu gołe, nadal białe nogi, obowiązkowo w japonkach.


Plaża, piasek, morze, kamyki i muszelki czyli trampki w podróży są obowiązkowe.


Całe stopy w piasku na małym molo w okolicach Mostów. Smok wysmarowany filtrem +50.


Chwila odpoczynku pomiędzy koncertami i tańcami. Nie ma jak ubita, wyschnięta trawa i zero błota! Można spokojnie się relaksować bez ryzyka ubrudzenia. 


Wycieczka do Sopotu, więc pora na sandałki zamiast trampek, kaloszy czy japonek. Grupa SATC podbija molo.


Fuj wodorosty! Ale do morza trzeba wejść pomimo lekkiego wstrętu.


Pod sceną - najlepiej w trampkach lub butach do biegania. 


Augu, w ogrodzie, chwila odpoczynku. Aż pojawiają się komary, mrówki i inne robale, więc trzeba uciekać, bo smok nie potrafi się odgryźć.


Na rowerku wodnym, na Necku w stronę Rospudy. Cała wysmarowana wodoodpornym +50, by przypadkiem nie złapać poparzenia. 


Pora na wycieczkę na ziemię wileńską. I co? W Polsce pada, więc chic kaloszki ruszają w podróż.


Na litewskim pomoście.


W Ostrej Bramie, gdzie tłum ludzi, zaduch i przepych kościoła katolickiego.


Przy drzewie zapakowanym w włóczkowy, tęczowy kaftanek.


Ostatnia chwila relaksu, na hamaku  w ogrodzie. Za chwile pora ruszać w podróż powrotną do Wro.

Brak komentarzy: