wtorek, października 07, 2014

Dokumentacje muzyczne i gratka dla psychiatrów



Od Nowych Horyzontów minęły już prawie trzy miesiące, a ja do tej pory napisałam recenzję jednego filmu, a obejrzałam ich 10. Wstyd! Na swoje usprawiedliwienie mam, że przez ten czas montowałam film animal attack na Horror Day, który odbył się w ostatnią sobotę. Czyli zobaczyłam na przyspieszeniu ponad 30 horrorów. Przypuszczam, że mogło się to odbić na mojej psychice, ale na konkretne skutki uboczne należy jeszcze poczekać.

A skoro mowa o mózgu i chorobach z nim związanych - "Super Duper Alice Cooper". Uwielbiam dokumenty muzyczne, szczególnie prezentujące sylwetkę danego zespołu lub artysty. Preferuję historie niż relacje z koncertów, które nie zawsze są tym czego się spodziewałam. Głównie jak oglądam występ z gatunku za którym się nie przepadam - boże na przykład relację z koncertu Lou Reeda ledwo przeżyłam. 

Nie należę do fanek Alice Cooper, chyba nigdy nie słuchałam ich muzyki. Co więcej nawet nie byłam świadoma, że na początku kariery to zespół nosił taką nazwę a nie konkretna osoba. Dlatego chyba coś w tym jest, że Alice wybrał Vincenta, a nie Vincent postanowił zostać Alice. Generalnie każdy członek zespołu miał predyspozycje do bycia gwiazdą Alice Cooper. A padło na najgrzeczniejszego, drobnego i niepozornego syna pastora, do tego stroniącego od wszelakich używek Vincenta Furniera. Alice za to uwielbiał szalone imprezy, zakrapiane alkoholem i innymi substancjami. Wiele czasu minęło, aż grzeczny chłopiec zapanował nad destrukcyjną i uwielbianą przez tłumy czarownicą. Trudno do końca stwierdzić czy Vincent cierpi na rozdwojenie jaźni czy po prostu od prawie 50 lat gra tą samą rolę. W każdym razie przejście między jedną osobowością a drugą zajmuje mu sekundę. W jednej chwili widzimy starszego, przygarbionego rockmena, który kocha grać w golfa i planuje kolację z żoną, a potem nagle jest Alice.  Wyprostowana, z elektryzującym głosem postać o nieokreślonej płci i wieku, która czaruje kamerę, tak jak od lat hipnotyzuje kolejne pokolenia fanów horror rocka.

Jak przystało na dokument cały film wypełniony jest materiałami archiwalnymi oraz fragmentami wywiadów. Vincent Furnier jest nie tylko utalentowany muzycznie, ale również plastycznie. W retrospekcjach można podziwiać jego prace, a także efekty współpracy Alice z Salvadorem Dalim. Obrazy filmowe tworzą swego rodzaju fotograficzny i malarski kolaż. Mamy poruszające się postacie gdzie doklejono głowy poszczególnych bohaterów lub odwrotnie ich ciała połączone z elementami fantastycznych stworów. Historia rozwija się powoli, otrzymujemy bogaty pakiet informacji dotyczący całego przemysłu muzycznego lat 70. oraz 80. W tle słychać największe przeboje, choć częściej są one prezentowane podczas fragmentów koncertów. Jest to opowieść Alice i Vincenta, wypowiedzi innym osób są raczej symboliczne - wiadomo kto jest tu największą gwiazdą.




Brak komentarzy: