niedziela, czerwca 21, 2015

Wrocławski design wieczorową porą



Czwartkowego wieczoru w Domarze odbyła się "Noc z designem",  jej 7 edycja. W pierwszej wersji obowiązywały zaproszenia, później okazało się że wstęp jest wolny. Po godzinie 20 tłum był spory, przez co oglądanie rzeczy stanowiło nie lada wyzwanie. Samego dolnośląskiego designu było niewiele, raczej pojedyncze sztuki, które jedynie reprezentowały poszczególne marki. Jeśli ktoś zaplanował zrobienie tego wieczora zakupów, to grubo się przeliczył. Jedyne sam Domar miał meble na sprzedaż, resztę stanowiły egzemplarze pokazowe (większość nie posiadała nawet cen). Tegoroczna edycja była mocno rozreklamowana w mediach, jednak znacznie kulała pod względem organizacyjnym. Co trochę dziwi przy takim stażu. Poszczególne punkty programu odbywały się w niedużym namiocie, gdzie trudno było coś zobaczyć, a nawet chwilę w jego okolicy postać. Część pokazowa była mocno skumulowana i ściśnięta w okolicy schodów. Przez co ciężko było bliżej skupić się na poszczególnych wystawcach - w niektórych przypadkach nie wiadomo było jakiej marki rzeczy oglądamy. Sami twórcy również nie mogli opowiedzieć o własnych projektach. Wydaje mi się, że dla twórców jak i zwykłych odwiedzających lepiej sprawdzają się targi i całodzienne wystawy niż tego typu eventy. 


Widok na ogród/plener zorganizowany na parkingu. Szkoda, że pogoda nie dopisała, gdyż siedzenie na leżaku w zimnie nie należało do najprzyjemniejszych. Nawet jak w zasięgu wzroku był podgrzewany, zadaszony basen. Problem stanowiła również polifonia muzyczna. Jednocześnie było słychać DJ'a rozstawionego na zewnątrz jak i muzykę drugiego pracującego na piętrze w budynku. Za dużo szczęścia, przynajmniej jak dla mnie. Chociaż leżaczki bardzo wygodne.


"Zielona Wrona" razem z "Heart of Wood" od razu przyciągnęła moją uwagę. Biurko, które wygląda jak część lasu - coś wspaniałego. Miejsce do pracy, które tchnie świeżością i urzeka zielenią, czy może być coś lepszego?  Trochę puszczy we własnym, miejskim domu!


Oto kilka sprzętów i marek, które przykuły moją uwagę. Porcelana z kolorowym wnętrzem od "Waterlove". "Studio Minimal" z pięknymi stolikami w leśnym klimacie. Ludzkie kubki i filiżanki "Ende"(przyznam się że nie jestem pewna czy piłabym z czaszki herbatę). Pepitkowe krzesło (chyba przez sentyment), a także kosmiczny retro stolik, obie rzeczy od "Retrofrajdy" którzy mieli bogaty własny kąt, gdzie mogli się wystawić.


Akcent "Wood&Paper" w postaci szafki, zeszytów, świeczników oraz kaktusa. Wyróżniał się na tle reszty prostotą, kolorem oraz perfekcyjnym wykonaniem. Niestety przypuszczam, że w natłoku innych sprzętów i spacerujących tłumów niektórym mógł umknąć. Ale znaleźli się też tacy, co sprawnie zaopiekowali się jednym z zeszytów. Na szczęście W&P nie prezentowały stolika, który prawdopodobnie stałby się ofiarą porzuconych kieliszków i innych pustych naczyń. Taki los niestety spotkał wiele sprzętów tego wieczoru. Organizatorom sugeruję zaopatrzenie się w większą liczbę koszy na odpady i ich odpowiednie oznakowanie. 


Obecnie zapanowała moda na nocne pokazy, eventy, wydarzenia. Doszło nawet do tego, że organizuje się "Noc kościołów"! Czy ma to jakiś związek z tym, że większość ludzi nie ma czasu by w dzień odwiedzać miejsca kultury, sztuki? Możliwe, jednak do mnie ten typ rozrywki nie do końca przemawia. Nie przepadam za tłokiem i ściskiem, wolę we własnym tempie, na spokojnie oglądać i podziwiać. A także porozmawiać z twórcami, zawsze można wtedy dowiedzieć się czegoś interesującego. 

Brak komentarzy: