środa, marca 27, 2013

wykopane w archiwum


SKAFANDER I MOTYL

Jean-Dominique Bauby to człowiek sukcesu, redaktor naczelny francuskiego „ELLE”, podróżnik i znawca kobiet. Osoba spełniona, przed którą stoi cały świat, aż do grudniowego popołudnia... Wtedy jadąc wraz z synem najnowszym BMW do teatru wszystko znika. Wylew krwi do mózgu powodował do niedawna pewny zgon, jednak obecnie, w dobie najnowszych technik reanimacyjnych niekoniecznie. Bauby odzyskuje świadomość w styczniu, ale jedynie mózg jest mu posłuszny, reszta ciała to tytułowy skafander w którym zostaje zamknięty i z którego nie może się wydostać. Ale nie do końca... lewa powieka podobnie jak łopoczący skrzydłami motyl nadal należy całkowicie do niego. To ona staje się nie tylko oknem na świat, ale także narzędziem, którym można porozumieć się z otoczeniem, a także napisać książkę. Oczywiście z pomocą uczynnych i cierpliwych ludzi.

„Skafander i motyl” to dzieło przejmujące do głębi, dla niektórych na pewno przez to, że przerażająco prawdziwe. Nagle człowiek zdaje sobie sprawę, że szczęście, życie nie trwa wiecznie. Słowa „życzę przede wszystkim zdrowia” nabierają większego znaczenia, czytelnik zostaje uświadomiony, że można przestać być panem losu, a nawet własnego ciała. Ponad stu stronicowa książeczka była tworzona przez trzy miesiące, litera po literze, determinacja i zaangażowanie w jej powstanie czuć w każdym słowie. Bauby to człowiek zabawny i pełen nadziei, ale również krytyczny oraz stąpający twardo po ziemi. Wspomina minione chwile z nostalgią, ale nie użala się nad sobą, nawet gdy gburowaty salowy wyłącza TV podczas meczu sezonu. Cierpi podczas nielicznych rozmów z ojcem, on zamknięty we własnym ciele, a tamten w mieszkaniu na czwartym piętrze, z którego nie ma siły wyjść, by zobaczyć ukochanego jedynaka. Stara się uczestniczyć w życiu dzieci, chociaż obrzydza go własny wygląd. Z ochotą wybiera się z nimi na plażę, choć wie, że potem odpokutuje to bólem. Realistycznie i szczerze opisuje swoje obecne życie, nadal nazywając je życiem, mimo że bardziej przypomina wegetację. Pokazuje, że ciało to nie wszystko, człowiek jest sobą, nawet gdy wyglądem przypomina potwora, a kontakt może nawiązać dzięki pomocy specjalnego alfabetu, dostępnego dla wszystkich, ale znanego jedynie tym najbardziej cierpliwym i zdeterminowanym. Bauby, w połowie ślepiec, jest uważnym obserwatorem, potrafi wychwycić niewidoczne niuanse i wyciągnąć z nich wnioski. Życie w skafandrze wyczula go na cierpienia i problemy innych, ale nie zmienia. To nadal jest Jean- Do, miłośnik kobiet, dobrych potraw oraz trunków (teraz spożywanych jedynie w wyobraźni), fan „Hrabiego Monte Christo” i innych klasyków francuskich (czytanych dzięki uczynnym bliskim).

„Skafander i motyl” napisana jest współczesnym językiem, bez żadnych udziwnień fonetycznych i językowych, tak teraz szeroko wykorzystywanych. Prawdziwie historie nie potrzebują takich udziwnień, same w sobie są małymi arcydziełami, gdyż dają nam lekcję heroizmu, mogącego pokonać wszystkie przeszkody.   

Locked-in syndrom, czyli zamknięcie wewnątrz siebie, tak nauka nazywa stan Jean- Dominiqua. Nie jest to zamknięcie całkowite, dzięki tej książce możemy to zrozumieć. Człowiek ciągle słyszy, wyczuwa zapachy, może nawiązać kontakt ze światem, to że oddycha i przełyka pokarm dzięki maszynie niczego nie zmienia. Ciało jest jedynie ograniczeniem dla w pełni sprawnego umysłu. Bauby nie doczekał premiery swego dzieła, dusza- motyl przegrała walkę z ciałem- skafandrem. Jednak coś po sobie zostawił, kilkadziesiąt stron dzięki którym  poznajemy jego i możemy wreszcie zrozumieć osoby dotknięte jego chorobą. Jest to wielki dar dla wszystkich którzy kiedykolwiek będą mieli nieszczęście zetknąć się z locked-in syndrom.

1 komentarz:

Pranie dywanów Radom pisze...

Masz dobre zdanie na różne tematy.