poniedziałek, czerwca 10, 2013

Zamknięci w schemacie


Czy to jest film o miłości? W pewnym sensie tak. Czy kipi od seksu? Zdecydowanie nie. 
To o czym jest? Dla mnie jest to opowieść o samotności, zamknięciu w schematach, próbach znalezienia spełnienia oraz szczęścia.

Oczywiście nie ma nic bardziej mylącego niż trailer, chyba że polskie tłumaczenie tytułu. Jak to zwykle bywa z reklamówką, pokazane są prawie wszystkie najważniejsze momenty. Ich kolejność jest zupełnie przypadkowa i tworzy nową, niezwiązaną z filmem opowieść. Opierając się na trailerze wybieram się do kina i czasem przez pół seansu zastanawiam się czy siedzę w dobrej sali. Tu było podobnie, choć tym razem odmienność przyniosła radość.

Nie będę tu streszczać fabuły, choć pewnie byłoby to góra trzy zdania. Jednak wartka akcja  oraz porywające dialogi nie grają tu pierwszych skrzypiec. Najważniejsze jest napięcie i magnetyzm między bezimiennymi bohaterami. Kamera chwilami wręcz sprawia wrażenie podglądacza, a także lupy pod krótką widać nawet pory skóry. Kochankowie od pierwszego spotkania kompletnie nie zauważają nie widzialnego obserwatora, tak są skupieni na sobie. O dziwo to mężczyzna jest jednostką, która dąży do zaangażowania, a kobieta wiecznie się wycofuje. Czy ona ma więcej do stracenia? Możliwe, chociaż mam wrażenie, że opiera się  to na jej wewnętrznych lękach, a nie realnych przeszkodach. 

Opowieść toczy się w hotelach, zamkniętych pomieszczeniach. Mamy 28 odsłon pokoi, które mimo widocznych różnic, tak naprawdę są takie same - anonimowe, bezosobowe, bez charakteru. Nasza para tkwi w zamknięciu nie tylko zewnętrznym, ale przede wszystkim osobistym. Nawet dla prawdziwej pasji - miłości, nie chce zrezygnować swojskiej, bezpiecznej codzienności. Trwanie w schemacie jest o wiele prostsze niż ruszenie w nieznane. Potajemne spotykanie się przez lata w hotelach nie wymaga tyle odwagi, co kompletne zerwanie z dotychczasowym, nawet beznadziejnym życiem. A jednak wzajemne przyciąganie jest na tyle silne, że pojawiają się pewne, początkowo ledwie widoczne, zmiany. Coraz dłuższe rozmowy, wspólne posiłki, aż wreszcie świat poza pokojem. Na razie widziany wspólnie przez okno. Czy zdobędą tam szczęście? Mam nadzieję, że tak.

Film ma stosunkowo słabe oceny. Mam wrażenie, że jest to spowodowane błędną reklamą. Niestety trailer zachęca do kupienia biletu nie tą grupę docelową co trzeba. "28 pokoi hotelowych" to 28 stopni w budowaniu wzajemnej więzi, a nie 28 odsłon Kamasutry. 


1 komentarz:

Edyta pisze...

Jedna z najlepiej napisanych recenzji, jakie ostatnio czytałam. Brawo!