środa, sierpnia 27, 2014

Lukas Moodysson is the best

Postanowiłam skusić się na kolejny film Lukasa Moodyssona, który był prezentowany w ramach Panoramy na NH. Niezrażona dawnymi doświadczeniami ("Kontener") zdecydowałam, że skoro wszędzie piszą o jego wielkim powrocie to należy zaryzykować. Ostatecznie tym razem wyszłabym z seansu i nie przejmowałabym się jakimkolwiek zakazem. Och, czemu dałyśmy się zmanipulować poprzednio, do dziś nie wiem. Na szczęście już od pierwszych minut miałam pewność, że było warto zaryzykować. Trzy dziewczynki (jeszcze nie nastolatki), punk,  pochmurna i zimowa Szwecja lat 80. - słowa klucze charakteryzujące "We Are The Best". Dawno nie płakałam ze śmiechu na żadnym filmie i jak się okazało nieco mi tego brakowało.

Bobo - drobna okularnica wyglądająca jak chłopiec (w pierwszej scenie byłam przekonana, że jest chłopcem) w wielkim swetrze, leginsach w paski i bandanie na szyi, jako jedyna posiada walkman. Klara - chłopczyca z irokezem, arafatką, turecki sweter, koszula w kratę po bracie i wąskie spodnie do kompletu. Best friend, które nie pasują do kiczowatych, blond koleżanek tańczących do disco w strojach wzorowanych na Jane Fondzie. Czas spędzają szwendając się po mieście, słuchając punk rocka (choć wszyscy twierdzą, że punk umarł), narzekając na rodziców przez telefon i bawiąc się w tzn. szwedzkim młodzieżowym domu kultury. To tam, robiąc na złość niedoszłym następcom Iron Maiden, postanawiają stworzyć zespół. Nie ważne, że nie umieją grać. Mają przebój o tym jaki wf jest beznadziejny oraz grzeczną Hedving, która wymiata na gitarze. Co z tego, że jest trochę drętwa i wierzy w Boga. Wystarczą nożyczki w rękach Klary i nawet w białej koszuli, sweterku w serek i wielkim dzianym szaliku otrzymujemy gitarzystę punkowego girlbandu.

Fenomen Moodyssona tkwi w aktorach, który zatrudnia do swoich filmów. Cała główna trójka jest wspaniała, to widać nawet w trailerze. A postacie drugoplanowe? Opiekunowie z domu kultury są jedną z bardziej przeuroczych par gejowskich jakie widziałam - choć trudno być pewnym czy na bank są homo. Rodzice, nauczyciele i pozostali dorośli oraz dzieci sprawiają wrażenie jakby grali ludzi współczesnych ubranych w ciuchy z przed 30-tu lat. Dlatego przekaz filmu jest uniwersalny i ponadczasowy. Pierwsze miłości i zdrady, przyjaźń która zawsze zwycięża. Niechęć wobec ćwiczeń fizycznych i przedstawień szkolnych, fascynacja muzyką, imprezy, próbowanie alkoholu, które na początku zazwyczaj kończy się zgonem (niekiedy nawet po latach praktyki ma się podobne wpadki). Codzienność podkreślona i lekko przerysowana doskonałymi dialogami. Mistrzowska jest scena w której Bobo pociesza matkę po zawodzie miłosnym, sugerując że powinna coś zjeść i wypić herbatę bo wtedy poczuje się lepiej. W końcu nie ważne co myślą i mówią o nas inni, grunt że sami wiemy że jesteśmy najlepsi!



A tu mały solarowy dodatek. Jak ktoś nie ma po rodzicach lub nie trafił w lumpie na "tureckie swetry" w których trudno stwierdzić czy masz duży czy mały biust, to w bieżącej kolekcji można kupić to cacko. Stosując pewne unowocześnienia (to swetrowa tunika) mamy mega modne i ciepłe ubranie. Brakuje tylko czerwonych leginsów, glanów i można krzyczeć "punk not dead".



Brak komentarzy: