sobota, marca 24, 2007

"Pop goes my heart"


Szkoda, że Hugh Grant tak późno się obejrzał. Lata 80-te niestety już się skończyły, a facet na prawdę mógł zrobić wielką karierę!!! Żeby tak kręcić tyłkiem, to trzeba lata trenować albo się z tym urodzić.
"Pop goes my heart"

Wczoraj zostałam zaatakowana przez jakiegoś podpitego faceta. Złapał mnie za ręce i nie chciał puścić. Okoliczni żule, którzy zawsze stoją pod sklepem albo na płotku pod latarnią, wyratowali mnie z opresji. W momencie, gdy głośno oznajmiłam, żeby puścił, oni ruszyli do akcji. Zaczeli się dopytywać co się dzieje, co on robi. W tym czasie zdążyłam się wyrwać i pójść dalej. Taka byłam zła, że przez wariata się spóźnię, że dopiero potem do mnie dotarło, że mógł mi coś zrobić. Na szczęście podwórkowi żule niekiedy się przydają.

3 komentarze:

simonout pisze...

o matko!
mogłaś użyć na nim którejś z sobkowych lekcji, na mnie całkiem nieźle Ci wychodziło :P

dragonfly pisze...

ciekawe jak??? złapał mnie za obie ręce i był znacznie od ciebie szerszy. zresztą taka byłam zaskoczona, że jedynie mogłam mu kazać, aby mnie puścił.

Anonimowy pisze...

jesli chodzi o "Pop! Goes my heart" polecam moją recenzje filmu "Music and lyrics" na www.kulturalnytorun.pl jest lepsza od filmu :P