czwartek, kwietnia 12, 2007

wiosna...


Wiosna! Po zimie w lasach północy aż miło wrócić do łagodniejszego klimatu. Niestety taka pogoda bardzo rozleniwia, cały dzień można spędzić w parku z książeczką... czysta przyjemność na którą jeszcze nie znalazłam czasu. Posiadanie wszystkich sezonów QAF nie jest błogosławieństwem, bo maksymalnie uzależnia. Staram się ograniczać, ale trochę marnie to wychodzi. Po świętach, które były wybitnie intensywne i wykańczające podziwianie Briana stanowi genialny sposób na odreagowanie, z którego nie umiem zrezygnować. A gdy dodatkowo zostanie mi przypomniane że za dwa tygodnie ponownie jadę do Puszczy, to tym bardziej nie potrafię się skupić na niczym co nie strawia przyjemności. Chyba bycie leniwcem to moje powołanie, przynajmniej chwilowo.
Do plusów świątecznych można zaliczyć to że zostałam IDOLKĄ (jednego tygodnia, ale zawsze to jakieś osiągnięcie) a także nieco się wyżyłam ( co prawda jedynie na krótko). Jak mądrze powiedziała Kasieńka (ostatnio nawet często jej się to zdarza), nie należy niczego żałować, bo inaczej nigdy nie będę jak Brian Kinney. A pomimo 160 cm wzrostu mam do tego pewne predyspozycje, które trzeba tylko rozwinąć.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To, zeby nie żałować, to mówili już niejaki Friedrich Nietzsche, Hermann Hesse i inni. Ja tylko dostosowałam kontekst :P
A ze moją idolka zostałaś to znowu nic takiego ;) Teraz musisz postarać sie utrzymać ta pozycje (jesli ci zalezy).