piątek, września 07, 2007

Piątek


Dowspuda 2007

Byłam na południu i wschodzie Wrocławia. Wracając tranwajem do domu mało nie umarłam z bólu, tylko ja wybieram się w podróże (nawet te małe niekiedy są trudne) w najgorszy z możliwych dni w miesiącu. Wniosek: czasem chyba budzę się bez mózgu i dopiero jak boli to zdaję sobie z tego sprawę. Na szczęście jakiś pan zauważył, że nie wyglądam za dobrze i ustąpił mi miejsca, niewiele to pomoglo, ale przynajmniej nie padłam.
Przed chwilą skończyłam zabawę w profesjonalne składanie ubrań (ćwiczyłam na odzieży własnej oraz Magdaleny), zdaje się że mam talent! Aby zabawa nie stała się monotonna właczyłam Kalluri Vaanil, od wczoraj jestem uzależniona! Teraz zrobiłam na znieczulenie mix drinka, już czuję, że pomaga. Ach te lecznicze właściwości anyżówki.
Śnię o arkadii... mojej specyficznej arkadii... mieszance moich ulubionych miejsc we wro i Puszczy. Taka osobista puszczańska nibylandia, przynajmniej sny mam kolorowe, skoro na podwórku szaro.

Brak komentarzy: