poniedziałek, listopada 25, 2013

Meet Fashion

Fuksjowy stadion stał się weekendowym stoiskiem mody
Po raz pierwszy i mam nadzieję nie ostatni, mogłam uczestniczyć w mini święcie mody zorganizowanym we Wrocławiu. Fashion Meeting odbył się po raz trzeci, czyli przez ostatnie 2 lata byłam kompletnie niedoinformowana w kwestii okolicznych imprez modowych. Ale to na szczęście uległo zmianie, więc w przyszłości będę przygotowana, szczególnie finansowo. Pora przygotować skarbonkę z napisem FM.
  
Moda, moda, moda
Ciuchy, ciuchy, ciuchy, a właściwie to odzież. Czasami mega dizajnerska, niekiedy dziwna, ale w większości przypadków nadająca się po prostu do noszenia. W końcu Wrocław to nie Paryż podczas pokazów Haute Couture. Właściwie każdy znalazłby tu coś dla siebie, nawet w okazyjnych cenach. A wszystko wykonane z porządnych, oryginalnych materiałów - nie zawsze do końca dobrze skrojonych, ale obowiązkowo unikatowych. Królowała eko-skóra (pora coś zdobyć z tego tworzywa, może spódniczkę), różnorodne bluzy z nadrukami, kapturami, asymetrią. Spódnice - rozkloszowane mini i midi oraz ogólnie styl vintage.
 
Przyznam, że przy kolejnych edycjach organizatorzy powinni zadbać o stworzenia sektora z przymierzalniami. O ile mierzenie bluzy wśród tłumu ludzi nie stanowi problemu, to jednak nie podjęłam wyzwania nakładania skórzanych spodenek, a tym bardziej wieczorowej sukienki.
 
Moja (pensjonarkowa) oraz K. (rockowa) stylizacja na niedzielę
Oprócz stylowej odzieży, było mnóstwo stoisk z przeróżną, zawsze ręcznie wykonaną biżuterią. Aż można było dostać oczopląsu. Oczywiście pojawiły się dzieła z drukarki 3D, przeważnie ażurkowe, super lekkie. Podobnej wagi (a może raczej jej braku), ale bardziej subtelna była biżuteria wykonana z barwionej żywicy. Mistrzowskie pierścionki z odkręcanym oczkiem, czyli codziennie można nosić inny kolor. Moim faworytem zostały bransolety/naszyjniki zrobione z kolorowych sznurów połączonych elementami hydraulicznymi (rurkami, śrubkami, gwintami). Dla tradycjonalistek (niezafascynowanych nowinkami technicznymi, ani recyklingiem) istniał spory wybór kamieni półszlachetnych, bursztynów oraz klasycznego srebrna i złota.
 
Jednorożcowy portfel
Jeśli chodzi o kwestię oszczędzania, byłam bardzo bliska wygranej. Całą swoją osobą broniłam się przed wydawaniem pieniędzy na wszystkie wspaniałe bajery, gadżety i ciuchy. Co prawda bluzy od Mr. GUGU & Miss GO odwiedzałam kilkanaście razy. Jednak cena oraz niezdecydowanie w kwestii wzoru uratowały mój portfel. Dzielnie miałam zamiar opuścić stadion, gdy tuż przy schodach natknęłyśmy się na stoisko Dynomighty z eko-portfelami. Jak wiadomo, mam kompletnego świra na punkcie jednorożców. Dlatego zupełnie nie powinno dziwić, że musiałam mieć to cudo widoczne na zdjęciu. Teraz moja mamona jest bezpiecznie ukryta w bajkowym origami. Raczej żaden złodziej nie powinien wpaść na to, że w kawałku papieru trzymam kartę dostępu do konta.
 
Oczywiście odwiedziłam już stronę Mr. GUGU & Miss GO i tu też jest magiczny jednorożec, o którym będę marzyć, a także kostium kąpielowy z chmurkami lub pandą. Chyba jakaś siła wyższa postanowiła mnie chronić, skoro twórcy marki nie przyjechali z tymi konkretnymi ślicznościami. 

Brak komentarzy: