piątek, czerwca 20, 2014

Smok w kuchni

Jedzenie i moda rządzą na blogach. Nie mogę być w tym wypadku gorsza i ograniczać się jedynie do drugiego tematu. W końcu czasem też mi się zdarza coś przyrządzić i nawet jest to zazwyczaj smaczne - a przynajmniej takie mam wrażenie. Generalnie we wszelakich daniach (ciepłych i zimnych) preferuję warzywa, szczególnie teraz, gdy skrzynki w warzywniakach się od nich uginają. 


Szybki obiad do pracy (częściowo już zjedzony) - warzywa i orzeszki ziemne smażone na woku z sosem sojowym, kurkumą i słodkim chili + brązowy (hiper zdrowy) ryż. Przygotowanie zajmuje max 30 min, w zależności jak szybko potrafimy kroić. Jeśli chodzi o warzywa to najlepiej wykorzystać to co ma się akurat pod ręką. W moim przypadku była cukinia (jak zwykle), marchewka, czerwona cebula i papryka. Wszystko pokrojone w słupki a nie krążki - w końcu jest to danie azjatyckie, a nie polskie. Do tego orzeszki ziemne, ważne by nie były solone. W momencie, gdy raczej nie jem mięsa, orzechy są doskonałym źródłem mocy, a przy okazji świetnie smakują. Z racji, że japoński sos sojowy jest sam w sobie ostry i słony, w ramach przypraw dodaję tylko kurkumę (w odwrocie do curry nadaje nieco słodyczy) i trochę ostrej papryki oraz dużą łyżkę sosu słodkie chili. Na koniec dodajemy ryż, nie musi być koniecznie brązowy.


Wieczór filmowy - pieczone warzywa, kurczak w tajskiej panierce (gotowe danie z Lidla), sos chili, jogurt grecki z przyprawami. Warzywa - buraki, marchewki, cebule, batat, seler - pieczemy około godziny w piekarniku. Można je posypać różnymi przyprawami, ja ograniczam się do pieprzu, soli, szałwii i czosnku niedźwiedziego, i oczywiście dodać olej, by się nie spaliły. Batat jest idealnym połączeniem ziemniaka i dyni, więc jeśli jest trudny do zdobycia, można zastosować te dwa zamienniki. W ramach sosów: chili z racji tajskiego kurczaka i niezastąpiony jogurt grecki z pieprzem, startą skórką cytryny, bazylią i odrobiną soli. 


Letnia zielona sałatka - bób, ogórek, szczypiorek i feta. Oczywiście bób trzeba ugotować, poczekać aż ostygnie i obrać ze skórki. Dodać pokrojone warzywa oraz fetę, polać odrobiną greckiej oliwy (K. dziękuję za trafiony prezent z Krety), sokiem z cytryny, z przypraw użyć niezastąpiony czosnek niedźwiedzi, pieprz i sól. Oficjalnie kocham bób, jak tylko pojawia się w warzywniakach to wiem że już jest lato - nawet jak pogoda temu przeczy. Dla niektórych to truskawki są symbolem wakacji, ja jednak ostatnimi czasy nie należę do ich fanek. Bardziej wyczekuję czereśni, mimo wiecznego lęku przed robakami, oraz letnich, swojskich warzyw . Jak dobrze, że wreszcie znów nadeszła pora bobu, botwinki, żółtej cukinii i rabarbaru.  

Brak komentarzy: