piątek, maja 11, 2007

Kuracjuszki



Widać jakie byłyśmy już w czwartek pełne werwy! A zdjęcie niżej to moje podsumowanie całego wypoczynku w puszczańskiej nibylandii. Codziennie jak się budziłam mówiłam sobie, że dziś nie piję, może jedynie Martini. I nigdy się nie udało, aż zaszyłam się w domu i udawałam, że mnie nie ma. Dziś też twierdzę, że koniec z drinkami, ale mogę to powiedzieć szczerze, bo w lodówce jest jedynie Martini, a w szafce wino z 1983 roku.

Brak komentarzy: