poniedziałek, grudnia 11, 2006

Auć!!!

Były urodziny Młodego i już ich nie ma. Z tego co pamiętam, to bawiłam się całkiem dobrze. Niestety ostatnie co zostało w mojej głowie to most, a jak dotarłam do domu nie mam pojęcia. Następnego dnia obudziłam się przytulona do Hipopka i Birurka czując wielki ból. Nosek sobie rozwaliłam, prawdopodobnie musiałam przywalić w kant łóżka, ale kiedy i jak się to stało to nie wiem. Straszne! Teraz mam przyklejony zajebisty plaster na środku nosa. Ale mimo wszystko jestem z siebie dumna, oprócz jednej rany jestem cała, nawet w tym całym amoku pamiętałam, żeby zamknąć sie na klucz i się umyć. Co prawda wczorajszy dzień spędziłam w barłogu, przy każdym poruszeniu głową myślałam, że coś mi eksploduje. Na szczęście dziś już jest lepiej, choć może tego nie widać.

I czemu wszyscy się dziwią, że mam zawsze ramiona posiniaczone??? Jakby nikt mnie nie męczył to by tych siniaków nie było, a przynajmniej nie w takich ilościach.

2 komentarze:

simonout pisze...

no tak... ;D
zawsze kurde "coś" :)

dragonfly pisze...

no nie da się ukryć. tylko szkoda że wyglądam jakbym boks uprawiała, i trochę oberwała.