sobota, grudnia 16, 2006

INFERNAL AFFAIRS - coś genialnego

Generalnie nie przepadam za tym rodzajem kina, policja kontra złodzieje lub mafia, oczywiście znajdzie się kilka wyjątków. A Infernal Affairs to obecnie pierwszy z nich, cały świat powinien się uczyć od Hongkongu jak robić takie filmy. Przez 110 minut nawet się nie poruszyłam, tak mnie wciągnęło. Są jeszcze 2 następne części, ale niestety jedyna biblioteka, w jakiej się znajdują, jest w remoncie. Pech! Z tego co się zorientowałam to opowiadają o wcześniejszych losach obu bohaterów.
Martin Scorsese zrobił remake I.A., jeszcze go nie widziałam, ale już czeka na mnie na laptopie. Pomimo, że lubię filmy pana S. to nie wierzę by udało mu się przebić oryginał, nawet mając do pomocy całą galerię gwiazd.

Andy Lau i Tony Leung, największy obok scenariusza atut Infernal Affairs. Obaj genialni, charakterystyczni, wyjątkowi. Oczywiście Tonego Leung to uwielbiałam już od dawna, ta jego zawsze lekko zasmucona buźka!Mmmm... Ale Andy Lau też dał popis.
Zresztą postacie drugoplanowe zostały dobrze dobrane, na czele z szefem mafii, Samem.

Dziś o 7:30 skończyłam 23 lata, jak mówi dziadek, teraz będzie z górki. Edi, dziękuję za miłą pobudkę, a Szarukowi za śliczny prezent, hihihihi...
"My dil goes mmmm" nie mogę przestać tego słuchać, w jakiś amok popadłam, przyjemny amok. Dziś prawdopodobnie gdzieś wychodzimy, ale jak starczy czasu to może uda się obejrzeć "Dona", bo wreszcie mam napisy!

Brak komentarzy: