piątek, października 20, 2006

Smocze pogryzienia a wścieklizna. Kłucie!!!

"Photo courtesy PDPhoto.org"

Oficjalnie pragnę oświadczyć, że zostałam dziś ( o godzinie 13:32, 20.10.2006 roku) zaszczepiona. Z tego powodu wszelkie zażalenia dotyczące rozsiewania przeze mnie jakichkolwiek zarazków są nieaktualne. Moje ugryzienia nie wywołają wścieklizny oraz innych chorób przewlekłych, mogą być jedynie nieprzyjemne i pozostawiać ślady zewnętrzne.
Miałam ogromną nadzieje zaszczepić własnoręcznie Młodego, ale niestety na razie się nie dał. Istnieje jednak szansa! Ma się jeszcze odezwać, gdybym została jego jedynym wyjściem. Byłoby to bardzo interesujące doświadczenie, bo o ile zastrzyki dożylne przerażają mnie kompletnie, to domięśnowe wręcz odwrotnie. Co prawda nigdy nikogo nie kłułam, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Zresztą nie wydaje się to zbyt skomplikowane. Otwierasz opakowanie, wyciągasz igłę ze strzykawką, lekko naciskasz strzykawkę by pozbyć się pęcherzyków powietrza, przemywasz wybrane miejsce ( ramię lub inną część ciała) spirytusem salicylowym, kłujesz, wstrzykujesz, wyciągasz igłę i na koniec przykładasz do ranki wacik nasączony w spirytusie. Ogólnie nic trudnego, chyba nawet nie da się tego zrobić źle.
Aż chciałoby się spróbować!!!SA-SA-SA
Zdecydowanie należę do grona sadystów!!!


Brak komentarzy: