niedziela, listopada 19, 2006

Pyare???


"Silna i gorzka choroba książkowa rozpanoszyła się w duszy. Jakież to haniebne być przywiązanym do tej bezwładnej masy papieru, druku i uczuć umarłych ludzi. Czy nie byłoby lepiej, szlachetnej i mężniej pozostawić cały ten śmietnik samemu sobie i wyruszyć w szeroki świat jako wolny, niczym nieskrępowany superman?"
Solomon Eagle "Poruszyć bibliotekę"

Wczoraj byłam w bibliotece oddać książki i oczywiście nie potrafiłam się powstrzymać by nie wziąć następnych kilku. To chyba naprawdę jest już choroba psychiczna lub nienormalna miłość. Ja nawet czytam przewodniki po Indiach! Poza tym z racji sobotniej imprezy w Łykendzie w domu króluje bolly, a szczególnie nowość "Don", czyli połączenie Bonda, Matrix i Mission Impossible. Filmu nadal nie widziałam z powodu tych cholernych napisów. Za to w ramach pocieszenia obejrzałam "Kaal" (hinduskie "The Blair Witch Project"- dżungla atakuje!), w którym gra mąż Kajol mający braki w uzębieniu i ogólnie będący jednym z bardziej obleśnych indyjskich aktorów. Powtórnie zobaczyłam Majora Rama i jego słodkie sweterki w romby, ale to akurat była czysta przyjemność. Nie wiem jak można nie kochać muzyki bolly, dla mnie to jest idealny sposób na chandrę i na wszystkie inne problemy. A jak ogląda się jeszcze bausy to uśmiech automatycznie pojawia się na twarzy.
Niestety pomimo poprawiania sobie nastroju muzyczką hindi jakiś marazm zakrada się do mnie i muszę coś z tym zrobić. Chyba zacznę chodzić jako wolny słuchacz na zajęcia na Uniwerek. Młody ma mi załatwić listę zajęć opcyjnych, a tam podobno pełno przedmiotów orientalnych, czyli to co smoki lubią najbardziej.


Brak komentarzy: