
Jaka jest Puszcza każdy widzi. Ciemna, mroźna, wietrzna... cudowna.
Pobyt w domu można zaliczyć do tych bardziej udanych. Nie wylądowałam w szpitalu, nie miałam kaca ani zgona. Spotkałam się z prawie wszystkimi osobami z którymi chciałam się spotkać, a nawet z takimi, których się nie spodziewałam zobaczyć. Jestem o kilkadziesiąt złotych biedniejsza, mam poobijane nadgarstki oraz piękny siniak w kształcie szczęki Krystiana, który cholernie boli (nie mogę spać na prawym boku) i nie wygląda zbyt estetycznie. Nogi także zrobiły się jakieś kolorowe - kilka fioletowych i zielonych elementów ubarwia ich ogólną bladość. Powróciła chrypka, prawdopodobnie spowodowana uczuleniem na nikotyne. Polar już wyprałam, gdyż zapach piwa nie należy do moich ulubionych.
To tyle jeśli chodzi o straty materialne, emocjonalnie jest nieco lepiej, choć mam kilka powodów do narzekań.



Oprócz prezentu, udało się nam z Bauserką spróbować prawie wszystkich likierów w Parku, a nawet trochę pobausować w Pubie Bab. Edi mi właśnie napisała, że powinnam wspomnieć o tym, że zostałyśmy testerami nowych smaków kamikaze. Przyjemna praca!
Chciałabym tu oficjalnie oznajmić, że z Kasieńką też się doskonale bawiłam, głównie przy układaniu komercyjnej listy filmów. Mam nadzieję, że właściciel listy wie, że dwie ostatnie pozycje nie zostały zamieszczone tam przez nas.
Podsumowując:
NIE WIEM JAK WY, ALE JA SIĘ BAWIŁAM ŚWIETNIE!!!
3 komentarze:
Miałam taką nadzieję, że Ty też. Powtórzymy to w grudniu ;P
Ja również cudownie, cudownie się bawiłam, Królowo Śnieżyczek, aż żal, że tak krótko...testowanie kamikadze jest naszym powołaniem!i to disco w Pabie Bab...mmmmmm...do następnego razu!
ach, Bauserko jeszcze półtora miesiąca i urządzimy sobie powtórkę...
Prześlij komentarz