
Dziś dzień "kury domowej". Pranie, odkurzanie, zmywanie, zrobienie obiadu i znów pranie. Po prostu śliczny grafik. W międzyczasie chwila relaksu z Randem, Lanem i resztą. Wstałam późno, ach te spacery po snach trochę przestawiły mi pory dnia. Ale nie narzekam, dziś był folwark, rzeka, ważki... inni. Za tydzień powinnam być w Puszczy, ale tego będę dopiero pewna w poniedziałek. Niestety jak twierdzi mama, nawet mam nie myśleć o zabieraniu trampek. Podobno zima króluje, niedźwiedzie też się jednak pojawiły, więc zamiast butów zabiorę dzidę i kompas. A już myślałam o wystawieniu tego zbędnego sprzętu na allegro, a teraz mimo wszystko może się przydać.